Piąteczek, jak to piąteczek - rozpoczyna imprezowy czas w stolicy (choć niektóre parkiety rozgrzewane są już od środy). Jako że mamy lato i zaczyna się weekend - dziś parę słów o podejściu do klabingu (straszne słowo, ale niech będzie).
Za jakąś wielką klubowiczkę się nie uważam, choć parę miejsc odwiedziłam, w kilku byłam przez dłuższy czas po dwa razy w tygodniu co tydzień. Nigdy nie ciągnęło mnie do klubów studenckich typu Hybrydy. Po pierwsze - studenci, po drugie - rozcieńczane browary, po trzecie - muzyka.
Mnie ukształtował muzycznie nieistniejący już klub Tomba-Tomba, do którego drzwi otworzyła mi na pierwszym roku studiów pewna dobra duszyczka;)) Tam było mrocznie (ale bezpiecznie), duszno, muzycznie. I absynt byl chyba za piątaka, z tego, co pamiętam. Pyszny minimal, różne odmiany house, techno, i innych gatunków muzyki elektronicznej. Tam poznałam mojego ulubieńca - DJ-a Schimka.
Mimo że ten klub stanowił swoistą zamkniętą enklawę, to nie spotkałam się tam z jakąkolwiek rozróbą, brakiem uśmiechu itp. Nie potrzeba goryli, potrzeba ludzi, którzy chcą się oddać zabawie i dobrej muzyce.
Sporo też bywałam w Toro - i choć tam muzyka to raczej listy przebojów, to atmosfera jest tak spontaniczna i wesoła, że od czasu do czasu taki reset się przydaje.
Spoko był też Vinyl, w Discrete też grał Schimek, pamietam, to była dobra impreza.
Ale Tomba była Królową.
Przeciwwagą dla klubów typu TT, 1500, M25, Le Madame itp. jest cała strona lansiarska wyjęta z ul. Mazowieckiej, z Maski, Platinium, nieistniejącego Cynamonu...ja kocham szpilki i sukienki, i one bardziej pasują do tamtych miejsc. Ale niestety, dobrego elektronicznego uderzenia tam raczej nie ma. A przebijanie się z metkami Lacoste, Tommy'ego i Ralpha też już jest średnio zabawne.
Miło jest czasem odwiedzić kluby tematyczne, takie jak 70' czy Dekadę i pobawić się przy starszych rytmach. DeLite wśród tych 'lepszych' też daje radę, bo nie nadęło się jeszcze tak jak choćby 'Rich&Pretty' (co za nazwa!).
Niemniej jednak są takie czasy, które trudno już przywrócić. Leon daVinci, DJ grający piękne sety w Tombie, napisał ostatnio na FB, że niedługo ruszy nowe miejsce na Starówce, które klimatem i muzyką ma przywrócić ukochaną Tombę. Trzymam mocno kciuki za powodzenie projektu! Będę regularnie szurać na tamtejszym parkiecie!
A chce się, oj, chce! W poprzednią sobotę wybrałam się z kolegą do Luzzter. Czasy tombowe się przypomniały. Te chwile, gdy z duchoty i zmęczenia mało co nie opadasz z sił, ale jednak muzyka Cię niesie, falujący tłum Cię niesie, i choćby nie wiem co - nie zejdziesz z parkietu. Oczywiście, miliśmy wyjść ok. 6, wyszliśmy po 8:) Jak to napisał Szczygielski w Berku - wyszliśmy na zalane słońcem Rondo de Gaulle'a, ludzie szli do kościoła albo na spacer - a dla nas ciagle było wczoraj.
Uwielbiam takie noce, wyznaczane przez światła, rytm i ruch. Spisał się DJ Deas. Polecam jego muzę!
Oby jak najwięcej takich muzycznie dobrych miejsc powstawało. Takich, gdzie muzyka i klimat grają pierwsze skrzypce. Bo inaczej to nam tylko 55, 1500, Lu i Mono zostanie. Jak ktoś ma jakieś fajne, niewymienione tu miejscówki, niech pisze. Pójdziemy, posłuchamy;-))
Kawałek czasu nie zaglądałem, wypada wobec tego nadrobić zaległości. Szkoda jednak, że trzeba zacząć od miejsca, które jest najsłabsze z całego obecnego dorobku. Sprawiasz wrażenie otwartej osoby, a w powyższych słowach czuć niesmaczny odór hipokryzji.
OdpowiedzUsuńNie podważam zdania co do miejsc z ulicy Mazowieckiej i im podobnych. Jednak krytykowanie np. Hybryd ze względu na 'studentów', a późniejsze powoływanie się na klub, który w spory sposób jest wylęgarnią hipsterskich nastolatków(Luzztro), jest co najmniej nietaktem.
Nie sądzisz?
Gent.
Nie, nie sądzę:) Piszę o swoich upodobaniach:) Co do Hybryd, Indeksów, Harend i tego typu miejsc - po prostu piwne klimaty studenckie mi nie odpowiadają i już.
UsuńLuzztro wylęgarnią nastolatków raczej nie jest...byłam przedwczoraj i młodzieży siedemnastoletniej raczej nie widziałam. Wiesz Gent, mnie hipsteryzująca młodzież mało interesuje i raczej się z nią nie utożsamiam. Mnie interesuje przede wszystkim muzyka i klimat. Studenckie kluby to totalnie nie mój klimat. Elektroniczna 'rozróba' na parkiecie - zdecydowanie tak;)
I żeby nie było - nie krytykuję fanów Hybryd albo Platinium. Dla każdego coś dobrego i w sumie to fajnie, że mamy różnorodne miejsca:)
UsuńAle tutaj nie chodzi o upodobania, tylko podejście. Podciągasz teraz 'kluby studenckie' pod 'piwny klimat', co jest w sumie nadużyciem. Rozcieńczony browar masz w każdym nalewaku, w każdym klubie. Podobnie jest osobami nadużywającymi go, czy każdego innego alkoholu - są w każdym klubie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wspomniałaś 'raczej', ponieważ dziwnym trafem wszelkie filmy promocyjne, zdjęcia, czy też same imprezy(na których zdarzało mi się być na parę chwil) mówią coś zupełnie innego. Podobnie jest z spożywaniem używek.
I niestety coś źle zrozumiałaś-nie podciągam Cię pod hipsteryzujących osobników(chociaż nie mogę na słowo wierzyć w Twoje ulubowanie szpilek), co bardziej zaznaczam, że tak jak Park, Hybrydy, Proxima i wiele innych to w sporym stopniu panowie w paseczkowanych bluzeczkach, tak wymienione przez Ciebie kluby w rosnącym tempie ściągają falę zarazy na 'h'.
I ku jasności: nie bronię żadnego klubu, bo w chwili obecnej nie ma żadnego wartego uwagi. Chodzi zwyczajnie o jasność i precyzyjność wyrażania się bez zbędnego(i mylnego) generalizowania. 'Klub studencki' różni się od każdego innego tylko i wyłącznie przynależnością do uczelni.
Gent.