W takie dni jak dziś, gdy samopoczucie średnie, łatwo o przeziębienie (bo oczywiście spało się przy otwartym oknie:/), może się wydawać, że wstanie z łóżka to wyjście najgłupsze z możliwych. A jednak. Z łóżka wstać trzeba/warto/należy (niepotrzebne skreślić).
Mam metodę na takie dni jak dziś. Paskudna aura działa demotywująco, więc należy zadziałać na przekór! Robię zatem coś, cokolwiek, co sprawia mi radość i daje dość szybki efekt. Numerem jeden na liście motywatorów jest... gotowanie innym.
Tata od ósmej rano kosi trawnik. Co należy zrobić? Ugotować mu obiad:))
Szybkie, proste, satysfakcjonujące.
Jest południe, a ja pomimo średniego samopoczucia, ugotowałam krupnik i drugie danie.
Zupy często wydają się trudne do zrobienia, ale początkującym mogę polecić przygotowanie rozgrzewającego krupniku z czystym sumieniem.
Potrzeba tylko kawałka kurczaka, kaszy, ziół (ja dodaję pieprz, sól, ziele angielskie, liść laurowy, ale też trochę kminku, majeranku, gałki muszkatołowej), włoszczyzny, cudnych, młodych ziemniaczków, pietruszki.
Zapewniam, że każdemu wyjdzie cudo z naszych rodzimych produktów, w stylu starej, dobrej babcinej kuchni:)
Drugie danie to banalnie prosta, ale chwytająca za serducho i żołądek potrawka.
Robię ją z podsmażonej dużej ilości młodej cebulki, szczypiorku, cienkiej kiełbasy. Potem dodajemy czerwoną fasolę, pokrojone w kostkę pomidory, przyprawy (tu pojawia się też bazylia, oregano, tymianek). Ja dodałam też pokrojony drobno żółty wędzony ser, który nadał potrawce bardzo fajny, ostry smak:)
uwielbiam krupnik, ale nie umiem robić, więc może spróbuję :)
OdpowiedzUsuń