poniedziałek, 25 czerwca 2012

Życiowe pomiary

Zbliżające się wielkimi krokami ćwierćwiecze skłania mnie do kilku refleksji. Egzystencjalne rozkminki mogą wydać się śmieszne trzydziesto- i czterdziestolatkom, ale przecież każdy wiek ma swoje prawa :) Czas ucieka, kiedyś trzeba włączyć myślenie ;-)



Dziś po przebudzeniu, może to znamienne...przypomniał mi się jeden z ulubionych filmów "21 gramów" Alejandro Gonzaleza Inarritu (swoją drogą polecam Wam ten film z Seanem Pennem i Naomi Watts, jeśli jeszcze go nie widzieliście). Postawione jest tam pytanie kluczowe z perspektywy całej narracji: Ile waży 21 gramów?
Podobno tyle traci każdy człowiek w momencie śmierci i podobno tyle właśnie waży ludzka dusza...

Ja zadałam sobie analogiczne pytanie: Ile ważą 24 lata? Moje przeżyte 24 lata. Jaką mają wartość?
Możecie sami siebie o to zapytać, niezależnie od tego, ile macie lat.

Każdy stara się pisać swoją własną historię. Grunt, by nie robili tego za nas inni.
Znam młode kobiety, przed trzydziestką, które są rozwódkami, mają dzieci. Mam kolegę, rówieśnika, którego matka niedawno zginęła tragicznie. Inny znajomy, niewiele starszy, spowodował ostatnio śmiertelny wypadek samochodowy. Olbrzymia waga doświadczeń bez trzydziestki na karku.

I znam też Piotrusiów Panów w okolicach czterdziestki, całe życie ślizgających się po emocjonalnych powierzchniach płaskich. Nieodpowiedzialni, lekko podtatusiali, pozbawieni egzystencjalnych rozkminek. Panny po trzydziestce, dla których alkohol, zioło i impreza stanowią sens życia, mimo że kondycja już nie ta, co kiedyś.

Staram się nie wartościować ludzi i nie oceniać ich. Niech żyją tak, jak chcą, mają do tego prawo. Raczej sama zastanawiam się, czy bliżej mi do tych "młodych-doświadczonych", czy do tych "ślizgających się"? Widzę tylu ludzi w moim lub zbliżonym wieku, którzy są zmęczeni życiem. Już! To jest dramatyczne. Przyznam, że czasami sama tak się czuję, choć wiem, że nie powinnam :) To nie jest uczciwe wobec tak cudownego daru, jakim jest życie!:))))

To są ciągłe pytania w mojej głowie. W relacje z jakimi ludźmi warto inwestować, co robić, by nie stracić "nagle" pięciu lat z życia, czyich rad słuchać, czym się kierować. Zbyt łatwo się zgubić, mając tyle dróg do wyboru, ile mamy obecnie. A może po prostu warto zaufać intuicji? Prawdziwej przyjaźni? Optymizmowi?  To może być taki kojący plaster, bo przecież choćbyśmy nie wiem jak się starali, to i tak sparzymy się kiedyś na tych własnych, nieuniknionych błędach...

Na koniec piosenka z ważnymi słowami, takie motto na dziś. I na każdy kolejny dzień...:):

I came to this world with nothing
and I leave with nothing but love
everything else is just borrowed



The Streets - "Everything is borrowed"








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz