Wreszcie czy niestety?:) Postanowiłam przeczekać okres świąteczno - noworoczny i teraz coś napisać. Mam nadzieję, że żyjecie po sylwestrze:)
Jak to bywa w przypadku jedynaczki gotująco - sprzątającej, święta mijają mi bardzo pracowicie. Ale nie narzekam, lubię pomagać w tych wszystkich przygotowaniach. Wigilię wyjątkowo spędzaliśmy w nowym domu chrzestnego i nawet było mi przykro, że nie mogłam ugotować zupy grzybowej, bo tę przechwyciła ciocia;) Ale pierogi robiłam obowiązkowo!
Święta minęły szybko (jak zwykle). W okresie 'pomiędzy' spotkałam się z paroma znajomymi, co poczytuję jako cudowny przerywnik od ślęczenia przed komputerem i poszukiwania pracy. Od 15. grudnia do 6. stycznia rynek pracy zamiera, to truizm. Nadal poszukują głównie stażystów i praktykantów. Dziękuję, postoję.
Sylwester to była czaderska domówka na Ursynowie. Nikogo nie znałam poza Mileną, z którą się tam zjawiłam:) Mimo to o drugiej w nocy wszyscy tańczyliśmy poloneza, a od Gangnam Style nadal bolą mnie nogi;) I choć wolę imprezy klubowe od domówek, to bardzo dobrze się bawiłam, muszę przyznać.
No, udało mi się w trzech akapitach streścić ostatnie tygodnie.
Oczywiście Nowy Rok to multum postanowień noworocznych, którymi zasypywane są tablice na FB. Ja zawzięłam się i mam zamiar szybko wrócić do jesiennej formy szpagatowej, czyli codzienne rozciąganie na całego;) Pomaga w tych ćwiczeniach mój kocurek, który jest u nas w domu od kilku tygodni:)) Daje wszystkim naprawdę niezły wycisk!
Tych postanowień noworocznych jest jeszcze kilka...znaleźć pracę, wyprowadzić się, dokończyć pisanie książki...w tym roku dorzucam całkowite uodpornienie się na krytykę, która zabija. Szczerze mówiąc pomyślałam, że pechowa trzynastka mogłaby być także dobrym momentem do zaprowadzenia zmian w życiu prywatnym. Zobaczymy, jak to będzie. Prawda jest taka, że układamy w głowach te postanowienia może nawet nie po to, by je zrealizować, ale by samemu dać sobie nadzieję na to, że jeszcze mamy jakiś zapał, że warto COŚ w tym nowym roku robić.
Potem zazwyczaj wychodzi jak zwykle, ALE zaznaczam - zazwyczaj:) Może w tym roku coś się ruszy na plus?
Pamiętajcie - nadzieja, choć jest matką głupich, umiera ostatnia, więc nie warto jej odrzucać. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz