Oczywiście, tematy na blog o życiu przynosi samo życie. Truizm, ale uderzające są scenariusze, jakie rozgrywają się na naszych oczach. Tym razem to wczorajszy dzień i noc dały mi mocno do myślenia. Będzie trochę o komunikacji międzyludzkiej...
...a raczej jej braku. Czyli o zupełnie niepotrzebnych kłótniach. Tak to po prostu bywa, że zdarza nam się kłócić z bliskimi. Z siostrą, bratem, matką, dzieckiem, przyjaciółmi...wczoraj doszło właśnie do takiego spięcia w gronie rodzinnym. Byłam tego niemym świadkiem, aczkolwiek udało mi się zakomunikować swoje wnioski z całej tej akcji, dzięki czemu dzisiaj konflikt jest w fazie zażegnywania. Nie żebym robiła z siebie jakąś mediatorkę, ale chłodne spojrzenie osoby trzeciej czasem pomaga.
Większość ludzi, zamiast na bieżąco rozwiązywać drobniejsze problemy i spory, milczy. Negatywne emocje narastają i kiedy dochodzi do wielkiego wybuchu, awantura idzie po nitce do kłębka. Okazuje się, że druga strona ma wielką ochotę wygarnąć nam parę nierozstrzygniętych kwestii z maja zeszłego roku. Albo to my komuś coś wypominamy.
Kumulowanie w sobie pretensji, żalu, wściekłości czy zawodu, stanowi prostą drogę do frustracji.
A przecież łatwiej umyć kuchenkę zaraz po zrobieniu obiadu, niż trzymać syf przez tydzień a potem szorować to dwie godziny.
Sama na własnej skórze niedawno przekonałam się o sile uwiązanych emocji. Z tą drugą stroną nie pokłóciłam się przez trzy miesiące naszej znajomości. Od razu zapowiedziałam, żeby każdą z pozoru nic nieznaczącą pierdółkę wyjaśniać i wypracowywać kompromis. Wydawało mi się, że umowa została zaakceptowana i jest to wiążące. Myliłam się, gdy po tych trzech miesiącach bez kłótni coś się zaczęło psuć, usłyszałam tylko: "no, zapowiadało się" i to już był koniec. Przed tym ostatecznym końcem doszło do mnie jeszcze parę pretensji i skrywanych wcześniej żali.
To nie jest uczciwe.
Wobec naszych partnerów/przyjaciół/rodziny. To nie jest uczciwe wobec naszych relacji. Jeśli zależy nam na ich utrzymaniu, na życiu z innymi w dobrej atmosferze, nie gromadźmy w sobie oskarżeń, bo osiągną one w końcu absurdalne rozmiary.
A na koniec deser z ostatniej nocy. Bardzo blisko mojego rodzinnego domu na wsi jest restauracja, w której odbywają się także niewielkie przyjęcia weselne. Dziś w nocy obudziły mnie straszliwe wrzaski, przekleństwa, jednym słowem - DYM! Rodzice też obudzeni, tamci drą się w niebogłosy, matka wzywa policję. Całe szczęście dla awanturników, że na policji mimo czterech sygnałów nikt nie podniósł słuchawki. A tamci się wydzierają. Dziś sąsiad nam powiedział, że to byli goście weselni, a gdy konflikt rozgrzał się na dobre, z sali na plac wybiegło ze trzydzieści osób. Generalnie dwóch panów się biło, dwie panie krzyczały. Jedna głównie do swojego "Dawida". Była to wielka scena zadrości, co mogło usłyszeć pół wsi, tak się wydzierali. Bili się, bili, on już chciał iść do miasta, ona go powstrzymywała. Wszyscy pijani, wszyscy źli.
W końcu przegoniła ich burza. Ktoś wsiadł do samochodu, ktoś się wrócił. Nie wiem, ja poszłam spać.
Emocje w czasie kłótni nie są najlepszym doradcą. Oczywiście nie da się ich uniknąć, ale warto czasem dla dobra sprawy odpuścić. Przemyśleć jeszcze raz. Znaleźć argumenty, odpowiednie słowa. Nie trzeba wyrzucać z siebie wszystkiego jak leci. Warto o wszystkim mówić, od drobnych rzeczy po ogromnie ważne kwestiwe, ale trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Grunt, by wczuwać się w położenie drugiej strony. To często może uchronić nas przed użyciem bardzo złych i krzywdzących słów.
A tak w ogóle, moje słowo na niedzielę, to w sumie cztery proste słowa: Ludzie, nie kłóćcie się.
Słowo na niedziele każdy powinien przykleić sobie na lodówke;)
OdpowiedzUsuńTrochę mnie przeraża czasem ile jest w ludziach nienawiści, spinają się niesamowicie nie wiedzieć czemu. Ostatnia sytuacja- jadę z koleżanką rowerem, coś ją zaswędziało:P i zjechała nieco na środek, rowerzystka z naprzeciwka z mordem w oczach- Zjedź jeszcze bardziej, prosto na mnie . Takich sytuacji jest zresztą mnóstwo... Nie wiem czy to sie bierze ze stresu czy kompleksów. Powinniśmy się może częściej uśmiechać do siebie- to moje słowo na niedziele:)
Uśmiech w najbardziej tragicznym momencie awantury może bardzo pomóc. ludzie są teraz tak zabiegani, tak spięci i zestresowani, że po przekroczeniu progu domu i zamknięciu drzwi często wyrzucają z siebie pomyje z całego dnia. I na odwrót - przez problemy w domu, dostaje się naszym współpracownikom. To żadna metoda. Zamiast kłopoty gromadzić i przerzucać na innych, warto kwestie sporne po prostu na bieżąco rozwiazywac. I wrzucać na luz od czasu do czasu...
OdpowiedzUsuńBardzo mądre słowa! Czasem, gdy coś się skumuluje jesteśmy skłonni powiedzieć o kilka słów za dużo. I może to przesądzić o całej przyszłej relacji. Bo wybaczyć- można. Ale zapomnieć jest bardzo trudno.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńW pierwszym komentarzu wypowiedziano się dosyć negatywnie na temat "nienawiści". Sto i dwa lata temu na świat przybył Jean Genet. Padły z jego ust takie słowa "What we need is hatred. From it our ideas are born". Kiedy potraktujemy to na chłodno i sprowadzimy do rangi uczucia – jest ona uczuciem jak każde inne, a odpowiednio pokierowane może wnieść wiele i niekoniecznie negatywnego.
Ale co do samego tekstu - p. Justin stwierdziła(nie znamy się osobiście, więc zwrot ‘per Ty’ mógłby być nie na miejscu), że należy mówić sobie prawdę, bo może się ona okazać zbawienna i kojąca obyczaje. Jednak "Wszyscy kłamią" nie wzięło się znikąd. Stanowcza większość po prostu lubi być okłamywana, bo prawda bywa zbyt przytłaczająca. Zaczynając od prostych spraw, gdzie kobieta nie lubi słyszeć uwag nt. swojej wagi/figury, a facet o rosnącym zbiorniku alkoholowym, po wszystkie wzmianki odnośnie sposobu rozumowania i dalsze, poważniejsze tematy.
Sytuacja z weselem jest przykładem dużo bardziej zakorzenionego problemu. Istota ludzka na przestrzeni czasu tak się utuczyła, przez co coraz trudniej jest znaleźć różnicę porównując ją z bydłem. Brak zahamowania, umiaru, rozumu - to wszystko, smutne, oznaki głupoty.
Ale w takim świecie przystało nam żyć. Pozostaje kwestia – akceptować czy walczyć?
Gent.
Ludziom wydaje się, że może coś samo przejdzie jeśli pomilczą. I muszę przyznać, że to też jest sposób: musi tylko pasować obu stronom.
OdpowiedzUsuńJa bym tego sposobu wcale nie negowała! Ale z doswiadczenia wiem, że osoby biorące udział w sporze muszą znać się jak łyse konie. Wtedy milczenie ma sens, bo każdy kiedyś się zagalopował. A można wyczuć, bez słów, że ktoś żałuje swoich wcześniejszych wypowiedzi, ale teraz 'jest już dobrze'. To się czuje.
UsuńNatomiast jeśli w kimś tkwi potrzeba rozmowy - trzeba koniecznie rozmawiać!:)
Głupota jest grzechem i powinna być karalna - tak mawiał mój były szef:) No trzeba walczyć, po prostu trzeba... komu zostały resztki rozumu, niech walczy. O szacunek, o prawdę, o kulturę (np. o zwracać uwagę, żeby nie pluli na chodnik albo nie siedzieli na oparciach ławek). Ale to na inny temat:)
OdpowiedzUsuńFakt, żyjemy w czasach ogólnego zezwierzęcenia i rozpasania. czasami mi się wizualizuje dwór Ludwika XIV:) Te opowieści o moralnym zepsuciu, zgniliźnie, układach i układzikach. Teraz jest to tylko bardziej opakowane. W markowe ciuchy i nowoczesną technologię, która już dawno wyprzedziła nasz rozwój emocjonalny.
Co do kłamstwa i prawdy...eh, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie skłamał. Ja nie rzucę:) Życie jest bardziej skomplikowane niż utarte formułki. Ale jednocześnie jest ono wystarczająco skomplikowane w PRAWDZIE, by poprzez kłamstwa tworzyć drugie dno, drugą rzeczywistość. Takie jest moje zdanie. A prawdę też można przekazać w miarę dyplomatycznie. Lub zamilknąć, jeśli tych kilogramów jest faktycznie za dużo :D
Tak w ogóle, to Justyna jestem i prosze po imieniu, nie twórzmy barier;-)
Z okazji głupoty powinny powstać wreszcie "Polskie Obozy Śmierci" - może akurat słowa pewnego czarnoskórego okażą się samospełniającą przepowiednią.
OdpowiedzUsuńKwestia walki można podsumować: "Odpoczynek jest dla przegranych" - Sun Tzu.
Niech rzuci kamieniem ten, kto nie siadał na oparciu ławki ; ]
Opakowanie - to też spory problem. Nie trzeba przypominać, co się dokładnie działo za panowanie Nerona. I osobiście nie widzę w tym nic złego. Głównie ze względu na świadomość ludzką. Wiedzieli co robią i przyznawali się do tego. Teraz? Kobiety są przyzwoite - i pod pretekstem pewności siebie puszczają się przy drugim spotkaniu; faceci prawdziwymi macho - ważą mniej od swoich kobiet, a mocni i silni są jedynie w słowach, a i to jedynie w wyimaginowanym świecie. A alkohol nie jest już trunkiem, a cieczą przełamującą bariery silnie zakompleksionych istot.
Kłamstwo/prawda wiecznie będzie śliskim tematem. Ale nie sądzisz, że gdyby ludzie mieli do siebie więcej dystansu to i prawda nie byłaby kłopotliwa?
"Dyplomatycznie" powiadasz...jestem mocno przekonany, że znasz pewną, bardzo dosadną, definicję tego słowa ; ]
Nie chodzi do końca o bariery. Jestem tym 'samcem', który mają jeszcze pociąg do kultury i savoir vivre.
Zatem Justyno/Justo- miło mi niezmiernie, Jestem...bym zapomniałem, przedstawiam się tylko osobiście.
Pozdrawiam,
Gent.
Samców z pociągiem do kultury i savoir vivre są tu mile widziani:) Poruszyłeś ważną kwestię dystansu. Tak, gdyby ludzie nie byli tak przewrażliwieni na swoim punkcie, patrzyli na wiele kwestii z boku, na chłodno, z dystansem i przymrużeniem oka, wtedy łatwiej byłoby znosić niewygodną prawdę:)
OdpowiedzUsuń*Samce
OdpowiedzUsuńSkrupulatność w postaci poprawiania ewentualnych błędów zawsze będzie w cenie.
OdpowiedzUsuńNie tyle poruszyłem, a wykopałem - był w końcu w omawianym przez Ciebie temacie, trzeba było jedynie po wspomniany ‘dystans’ sięgnąć. Ale kilka ostatnich godzin zweryfikowało parę kwestii. Nie należy zwracać uwagi na to, czy ktoś ma dystans czy nie. Nie ma sensu zwracać uwagi na 'dyplomację'. Jednak należy robić na przekór - zawsze należy mówić prawdę osobom, a zwłaszcza tym, które zachodzą za skórę. Jeżeli będziemy odpuszczać - osobniki zaczną się jeszcze bardziej rozbestwiać, przez co przestaną nas szanować, a z czasem i podobnie zaczniemy myśleć. Prawda ponad wszystko - nawet jeżeli wywoła u kogoś łzy lub depresję.
Ale to tak w kwestii uzupełnienia.
Gent.