Żyjemy z dnia na dzień. Mało kto robi 'długofalowe strategie działania'. Niedbalstwo czy celowa spontaniczność?
Znajomy strateg mawia, że taki plan na życie to jedna z najważniejszych aktywności, jakie możemy podjąć. Jasne, jest wybór liceum, potem wybór uczelni, który określa (często teoretycznie) co mamy robić w przyszłości. Powiedzmy, że są to jakieś strategie działania. Jednak proza życia często weryfikuje podjęte przez nas plany, a życie to nie chłodny biznes, i trudno wytrwać przy obranej strategii, gdy czujemy, że nasza osobowość czy zainteresowania poszły w innym kierunku.
Mając kilkanaście lat jesteśmy otwarci na świat, na ludzi i nowe możliwości. Wydaje nam się, że wszystkie drzwi są otwarte. Krzyczymy jak Jack na pokładzie Titanica: 'I'm king of the world!'.
Potem...no właśnie. Potem przychodzą rozczarowania, drzwi zamknięte na kłódkę, coraz większe bagaże nie zawsze fajnych doświadczeń, które nas blokują. Pojawia się paradoksalnie mniejsza wiara we własne możliwości. Powiązana chyba z utratą młodzieńczej naiwności.
Mimo że i ja mam często takie 'hamujące' odczucia co do przyszłości i podejmowania działań, to dwa spotkania z przyjaciółmi wepchnęły moje myśli na nowe tory. Nie dać się, nie tracić zapału.
Wczoraj spotkałam się z przyjaciółką (rówieśniczką), której życie potoczyło się zupełnie inaczej, niż się tego spodziewała. Szybka znajomość, ciąża, ślub. Brzmi tragicznie? Ona powie tak: szybka znajomość z cudownym facetem, ciąża, którą prędzej czy później i tak planowała, piękny ślub (byłam, potwierdzam). Szklanka zawsze do połowy pełna. Niepoprawna optymistka, z wrodzonym talentem do sprzedaży, biznesu. Świetnie sobie radzą, działają. Nie dali się stłamsić nieoczekiwanym okolicznościom. Rozwijają się i teraz razem prą do przodu.
Dziś spotkanie z kolegą, z którym dane mi było pracować przez dłuższy czas. Jest dojrzałym facetem w kwiecie wieku, inteligentnym, bystrym. Całe życie zajmował się marketingiem, PR, działał w tej branży. Teraz, w wieku 18+ :) postawił na to, co kocha. Wbrew wszelkiej logice, wbrew utartym schematom, które teoretycznie nakazują tkwić w wyuczonym zawodzie do śmierci, on postawił na gastronomię. Jest sobie teraz sterem, kapitanem i okrętem. Gotuje, JEST SZCZĘŚLIWY. Na przekór niedowiarkom, którzy na dojrzałych najchętniej postawiliby krzyżyk.
Można? Można.
Nie jest ważny wiek, tylko nastawienie. Działanie i pewność, że warto robić to, do czego jest się przeznaczonym.
Wspomniany na początku kolega strateg mówił mi kiedyś, że marzy o życiu gdzieś na egzotycznej plaży, gdzie mógłby pisać książki. Cóż, niedługo jego książka ukaże się na rynku, więc widzę, że zmierza do wyznaczonego celu. Zwłaszcza, jeśli okaże się ona bestsellerem, czego oczywiście mu życzę:)
Im wcześniej wyrwiecie się ze szponów tych zajęć, które robicie z przymusu a nie z miłości, tym lepiej dla Was. I dla mnie. Szkoda zmuszać się do rzeczy, które najzwyczajniej w świecie nam 'nie leżą'. Szkoda życia. Jest tylko jedno. Truizm, ale prawdziwy. Życie jest jedno i zważanie na opinie innych (zwłaszcza te demotywujące) jest bez sensu. Oni wszyscy z nami nie umrą. Umrzemy sami, i warto, żebyśmy sami dla siebie to życie wygrali.

Na dobrą sprawę:
OdpowiedzUsuń- po więcej dobrych maksym i wciąż aktualnych sposobów postępowania - polecić Sun Tzu "The Art of War", o czym zresztą już wspominałem;
- lub cały tekst streścić w:
http://youtu.be/jHPOzQzk9Qo
Ale też nie ma co zaślepiać się stwierdzeniem "Rób to co kochasz!" - wielokrotnie ludzie albo nie są świadomi, gdzie ulokowane jest ich 'uczucie' lub 'kochają' za słabo, bądź zwyczajnie nie są wystarczająco dobrzy. A na uwadze mieć też trzeba - każde pokolenie jest coraz głupsze.
Gent.
Nie piszę o zaślepianiu się. Chodzi o to, by mieć otwartą głowę, nie dać się tak do końca wpędzać w schematy. Albo pamiętać, że zawsze, ale to zawsze jest jakieś wyjście awaryjne. Nie każdy od razu wie, co jest mu przeznaczone. Kolega odkrył, że 'to jest to' w wieku czterdziestu lat. Ale jednocześnie nigdy nie jest za późno, by to życie na nowo odkrywać. Ja w to głęboko wierzę i błagam, nie wyprowadzaj mnie z błędu :D Nie wiem, czy każde pokolenie jest coraz głupsze. Wiem, że jest coraz bardziej ogłupiane - a to różnica. Ale nawet tym, jak to piszesz - najgłupszym - nie można odebrać prawa do szukania szczęścia. Na miarę ich możliwości i ambicji:)
OdpowiedzUsuńSchematy - pewnie, że powinno się im poddawać. Ale życie w sporej mierze się nimi rządzi, dlatego warto jest je wszystkie poznać.
OdpowiedzUsuńZ wyjściami awaryjnymi również się zgadzam.
"What are your choices when someone puts a gun to your head? You take the gun, or you pull out a bigger one. Or, you call their bluff. Or, you do any one of a hundred and forty six other things."
Zatem nie uważam, abyś np. tkwiła w błędzie. Ani tym bardziej nie chcę Cie od tego odciągać. Po prostu trzeba mieć na uwadze, że nie każdy ma predyspozycje do tego, by 'sięgać gwiazd' - brutalne, ale prawdziwe.
Jest zarówno głupsze, jak i coraz bardziej ogłupione. Nie trzeba daleko uciekać - zobacz co z roku na rok dzieje się z dzieciakami w klasach podstawowych. Ale to jest jednocześnie materiał na zupełnie oddzielny temat ; ]
Czy to jest odbieranie...raczej nie. Bardziej lekkie uświadamianie ; ]
Gent.
O dość przerażających zmianach wśród młodzieży chyba też coś napiszę w swoim czasie...;)
UsuńJeżeli jesteś świadoma obszerności tematu i obiecasz jego pełne wyczerpanie - wówczas masz moje poparcie... ; ]
UsuńGent.
Strategię trzeba modyfikować aby przystawała do rzeczywistości
OdpowiedzUsuń